Czy komiks można zaliczyć jeszcze
do literatury czy już nie? Obserwowałam opinie obywateli Kraju Kwitnących Wiśni, Kwitnących Hamburgerów oraz Polski, i na ich podstawie będę próbowała krótko przedstawić do jakich wniosków doszłam. Również
wspomnę o wyzwaniach książkowych, od których roi się w Internecie.
I dobrze!
Komiks jaki jest każdy widzi. Manga
wygląda podobnie, czyta się ją od prawej do lewej i ma
specjalistyczną, japońską kreskę. Są też odmiany mangi jak
chińska manhua czy koreańska manhwa. Różnice są głównie
tematyczne. Po chińskich należy się spodziewać więcej
historycznych tematów, natomiast koreańskie są albo o sztukach
walki albo romantyczne (przynajmniej w moim odczuciu i po tym jak
przejrzałam listy, gatunki na myanimelist.net ).
A teraz uwaga. Moje
pytanie brzmi: czy komiks, mangę można zaliczyć do literatury? Zdania są podzielone.
Flickr |
Buszując po wielkim i potężnym
Internecie odkryłam, że bywali maturzyści, którzy pisali prace
maturalne na temat mangi. Temat brzmiał w większości przypadków
„Manga jako tekst kultury, który łączy literaturę i sztukę”.
Tu pragnę przypomnieć krótko czym jest tekst kultury
każdy wytwór kultury stanowiący całość uporządkowaną według określonych reguł.
Kolejna definicja, która może być ważna
w naszych rozważaniach, to czym właściwie jest literatura i jej mały
podział.
Literatura to „sensowne twory słowne”, czyli dzieła artystyczne (S. Skwarczyńska);
ogół wypowiedzi utrwalonych w piśmie, związanych funkcjonalnie z różnymi zakresami życia zbiorowego (Encyklopedia PWN).
Literatura stosowana (użytkowa) – to teksty o charakterze praktycznym i użytkowym, w odróżnieniu od, tradycyjnie pojętej, „literatury pięknej”, która służy czystemu pięknu. (definicja według Stefani Skwarczyńskiej, profesor historii literatury, teatrologii).
Literatura piękna – dział piśmiennictwa obejmujący wypowiedzi o dominującej funkcji estetycznej, w opozycji do typów wypowiedzi informacyjnych, dydaktycznych, naukowych, publicystycznych itp. (Encyklopedia PWN)
Coś się wyjaśnia już? Myślę, że
określenie komiksu jako tekstu kultury, który łączy literaturę i
sztukę kieruje mnie ku opinii, że jest on częścią literatury. To nie jest coś pomiędzy literaturą i sztuką.
Jest jednym i drugim naraz.
A jak sprawa ma się w praktyce?
Czytelnicy z Kraju Kwitnącej Wiśni
Rozmawiałam z grupą Japończyków na
temat traktowania mang, czy uważają to za literaturę czy też nie.
W większości przypadków odpowiedź była taka, że komiks jest
chwilą relaxu, odejścia od codziennej gonitwy chociażby na chwilę, traktuje się je jako
prasę „śniadaniową” czy też książkę do poduszki. Jest to
pewnego rodzaju rozrywka. (Tutaj problem w mojej głowie powstał taki: czy manga o temacie wojennym lub taka w której przewija się motyw choroby śmiertelnej dalej można traktować jako rozrywkę?).
Czytając ostatnio piąty tom mangi
„Opowieści panny młodej” pióra Kaoru Mori, japońskiej
mangaczki znalazłam ciekawy dodatek, który pokrywa się z moimi
słowami, obserwacjami. Otóż Kaoru Mori pod koniec każdego tomu ma w zwyczaju
odpowiadać na listy czytelników. Robi to jednak nietypowo, bo
komiksem. Piąty tom zawiera odpowiedź na list w którym jeden z
fanów zapytał jak wygląda typowy dzień Kaoru. Autorka
przedstawiła swój dzień w kilku klatkach komiksu, w którym to
wcześnie wstaje, je śniadanie i czyta mangi innych autorów,
później rysuje, przerwa na obiad, którą spędza z kolejną mangą, rysowanie,
rysowanie … I tak zmęczona rysowaniem udaje się spać.
Najważniejszy jest tu dla nas moment, gdzie pokazuje, że czyta
komiksy w przerwach na jedzenie, odrywając się od swojej pracy,
chcąc zaznać rozrywki.
9gag.com |
Co na to dzieci Wujka Sama?
Mangi to rozrywka (znów), to takie
nie-czytanie. Specjalistyczna nazwa „graphic novel”,
czyli powieść graficzna, gatunek literacki, nie są na tyle
poważne jak komiksy o superbohaterach. Wtrącę, że w Polsce używa
się określenia „powieść graficzna”, aby uniknąć skojarzeń
z mało poważnym w opinii wielu osób określeniem „komiks”.
Czyli powtarza się jakoby komiksy, mangi były rozrywką. Okey, a co jeżeli są ludzie, którzy książki też
uważają za rozrywkę? Jak i z książek tak i z mang, komiksów
można czerpać taką samą przyjemność i traktować jako "bazę
wiedzy" np. o sztukach walki, o kulturach azjatyckich (tak jak np. w/w
„Opowieści panny młodej”), czy też jak poradzić sobie w trakcie apokalipsy zombie. To ważne! Na jednego żywego człowieka
przypada 15 umarlaków, zastanówcie się nad swoją wiedzą
dotyczącą zombie... Nie na darmo Amerykanie robią takie seriale,
filmy... bunkry, zapasy jedzenia... Oj dobra, żartuję :).
Jeżeli jesteśmy jeszcze przy
mieszkańcach Ameryki, to przedstawię dwóch panów i ich podejścia
do komiksów. Jednym z nich jest Harvey Pekar, amerykański twórca
komiksów, który powiedział kiedyś „Comics are just words and
images. You can do anything with words and images”. Moc tych słów
odbiła się na słynnym kanadyjskim medioznawcy, a mam tu na myśli Henrego Jenkinsa. Dla Jenkinsa
komiks jest medium, nośnik.. Właściwie pan Jenkins utworzył
specjalny kurs poświęcony komiksowi. Jeżeli są zainteresowani tą
tematyką, zapraszam na bloga tegoż pana
[Link do kursu]
. Dokładnie pod tym linkiem znajduje się syllabus do „Comcis
and Graphic Storytelling”. Polecam gorąco! Sama mam w planach
zabrać się do kilku tytułów, które polecił.
Znajomi przemówili
Poznaliśmy podejście grupy
Japończyków, znamy zdanie Amerykanów. Czas na akapit dla polskiej
społeczności. Napisałam do kilku znajomych, dostałam moc ciekawych odpowiedzi. Jednak na miarę tego wpisu postanowiłam wybrać dwie skrajne opinie moich znajomych (pozdrawiam *macha radośnie*). Zależało mi
też na różnicy wiekowej moich rozmówców, gdyż zawsze to jakieś
„szersze pole widzenia”. Nie jest ona duża, bo zaledwie (plus
minus) 10 lat, jednak bardzo wpływa na ich opinie.
Po jednej stronie mamy geeka, który
uważa, że książki dają nam większe pole do popisu, jeżeli
chodzi o wyobraźnie. Ale! W komiksach twórcy mogą bardziej skupiać
się na narracji, dialogach, resztę prezentują ryciny. Nie uważa,
że komiksy są lepsze od książek, tylko że są INNE.
W trakcie naszej rozmowy rzucił takim
tekstem, że grzechem by było nie go zacytować: „tak jak teatr
może obyć się bez sceny (słuchowiska radiowe), muzyka bez
instrumentów (rap), tak literatura może obyć się bez opisów”. Gdy tylko przeczytałam jego wypowiedź zaświeciła mi się kontrolka „hmm, czyli komiks to taki dramat
tylko didaskalia się narysowane, a nie opisane”. *blink*
Po drugiej stronie natomiast mamy
przedstawiciela starszyzny (nie bij, proszę!), który komiksów nie
traktuje jako literatury. Przytacza dwa argumenty. W jednym z nich
napisał, że komiksy, które czytał, głównie składały się z
obrazków, miały bardzo mało treści. Dodatkowo w jego domu komiksu
nie uważano za poważną formę, więc to jakoś wyrobiło w nim pewne „uprzedzenie”. Dodaje jednak, że nie zna
współczesnych trendów komiksowych, kojarzy tylko to co było dostępne w
latach 80 w Polsce, więc nie mógł zweryfikować swojego
„uprzedzenia”. Poprzedni rozmówca nie potępiał książek, a
ten jegomość nie potępia komiksów. Uważa je za godną rozrywkę na poziomie
filmu czy gry komputerowej. Wspomina również o tym, że zapewne są
komiksy, których literacka treść przerasta pewne "gnioty" wydane
jako książki.
Skąd pomysł? Dzięki grupie „52
książki”!
Pewnego dnia zaczęłam zastanawiać
się czy komiksy można wliczać do wyzwań czytelniczych, np.
„Przeczytaj 52 książki w rok”. Zaczęłam od zastanawiania się
nad tym czy komiks można w ogóle zaliczyć do literatury ( *boom*
i tak powstał pomysł na wpis). Poszperałam na grupie facebookowej 52 książki jak ludzie traktują komiksy, czy zaliczają je czy też nie.
Okazało się, że są dwa główne obozy, które też mają swoje
małe „podoboziątka”.
Obóz pierwszy to: TAK, można
zaliczać. Bo właściwie dlaczego nie? Komiksy też się czyta, można
wynieść wiedzę, chociażby o kulturach, więc nie ma
problemu. Problem rodzi się dopiero, gdy trzeba rozwikłać sprawę
„1 tom liczy się jako 1 książka” czy „1 seria, sezon liczą
się jako 1 książka”. Zbliżałabym się bardziej do opcji numer
dwa, do tego małego „podoboziątka”, gdyż 1 tom mangi to jest
kwestia kilkudziesięciu minut, aby przeczytać. Tak samo bywa z komiksami. I tu
rodziły się podziały. Ostatecznie każdy zaczął liczyć jak mu się podoba.
Dla niektórych ważne są wysokie liczby, dla niektórych jakość
przeczytanych pozycji. Trochę nie rozumiem uderzania w jak
największą liczbę, bo to ma nam sprawiać przyjemność, liczby
powinny być na boku. No ale, przedstawiam com obaczyła, hej!
Są też radykałowie, którzy uważają,
że komiks, manga nie mają nic wspólnego z książką i nie należy
zaliczać ich do tegoż wyzwania. Konkretnie, na temat, po co się
rozwodzić? ;)
Krótko o wyzwaniach
Książkowe wyzwania są okey, jeżeli
robimy to rozsądnie. Moje ulubione słowa, których często używam to „wszystko ma ciemną i jasną stronę. Należy działać
rozsądnie”. Fajna jest inicjatywa, można namówić znajomych do
brania udziału w tychże próbach (co uczyniłam i jestem dumna z
niektórych, że sięgnęli po książki! Będzie o czym rozmawiać
po nocach, haha), nakręcać się ze znajomymi nawzajem, ale z
rozsądkiem. Ważne jest to co wynosimy z książek, jaką dają nam
przyjemność i jak dzięki nim możemy się zmienić.
Osobiście biorę udział w dwóch
wyzwaniach książkowych, które się uzupełniają właściwie.
Jedna długaśna lista, która mówi o czym ma być książka, z
jakimi postaciami, jakie inicjały ma mieć autor itp. oraz wyżej przedstawione „52 książki na rok”. (Przy okazji jeszcze filmowym wyzwaniu,
ale jak w tamtym roku zdublowałam ilość obejrzanych filmów to
pomyślałam, że po 52 już więcej nie liczę. Po prostu liczy się
to, że osiągnęłam tę „magiczną liczbę”, czyli mogę czuć
się w pewnych sensie spełniona, o!).
Myślę, że w tym krótkim artykule
nie wyczerpię tematu, gdyż jest on obszerny i zasługuje na wielką
rozkminę, pracę naukową czy coś w tym rodzaju. Chciałabym,
żebyście jednak zaangażowali swoje szare komórki i pomyśleli nad
tym, bo nie wszystko jest takie proste jakby się wydawało.
Podoba mi się to, że coraz więcej ludzi sięga po książki. Dziś dotarła do mnie informacja, że założyciel Facebooka, Mark Zuckerberg też postanowił czytać więcej i jego wyzwanie polega na przeczytaniu 1 książki na 2 tygodnie. Liczby nie będą zawrotne, ale a nóż widelec uda mu się przyciągnąć innych do czytania, pokazać, że każdy może i jest to fajne.
Thomas Gainsborough (malarz), dymki dzięki Sztucznym Fiołkom |
Dzięki za dobrnięcie do końca tego wpisu. *żółwik*
Jeżeli masz ochotę wyrazić swoją opinię, śmiało pisz komentarze czy odezwij się na maila (lamana.blog@gmail.com).
Do zobaczenia!